I przyszedł nareszcie ten dzień w którym trzeba było nowiuśką jot ochrzcić pierwszy raz zawodami;).
W tę podróż do Radawca pod Lublinem Mario zabrał Wojtusia i Pawełka. Jako, że Mario ma zwyczaj pojawiał się na zawodach F3J za każdym razem w innej bryce tym razem padło na Xpr’a ze swoim Ojdi A3. Po zajechaniu i przywitaniu się ze znajomymi z Lublina (pozdro ;)) przyszedl czas na odprawę zawodnikow i rozpoczęcie zawodów.
Naturalnie niestety mario poleciał w pierwszej rundzie w pierwszej kolejce, a co za tym idzie w połączeniu z brakiem obcykania modelu, holowania, pogody, terenu, i blizej nie okresloną pracą serca, dalo niezbyt dobre pierwsze czasy. Po lekkim wlataniu się 3 i 4 lot poszedł całkiem znakomicie i udalo sie zdobył 1000 pointsów ;). Niestety jakiś nadgorliwy zawodnik obok z zazdrosci podkapował o ladowaniu do ręki w strefie startow co skutkowało -100pkt… (’żesz ty taki owaki’ jak mawiał pies w jednej kreskówce 😛 ). Dalsze próby latania zakończyły się całkiem niedobrze, w 5 kolejce niedolot( przynajmneij na lotnisku siadł ok. 700m od siebie, ale udało się przynajmniej wrócił tak z ~1000m). Szósty lot to już wogle porażka była, niecale 3 min po powtórce i lądowanie 7m od punktu … .
Pogoda byla zdradliwa z tego wynika ;P. Niby ładnie, pięknie słonko, średni wiaterek ale zimny, sporo turbulencji, mocne dynamiczne noszenia, ale ciasne i trudne w wycentrowaniu. No i tak zakonczyło się latanko na 9 pozycji …. 'W finałach zostałem poproszony o pomoc w wypuszceniu i nawigacji Tomkowi Frąkowi. Jak sie okazało byłem na tyle skuteczny ze koleś wygrał, chyba się będę musial przerzucił na nawigację zamiast pilotarzu’ – skwitował rozczarowany Mario . Nieczekawszy na rozdanie pojechalismy wydmuchani na bazę….
pisał Xms, poprawiał Areq