Czwartek 03 Lipca
W końcu zawody! 8:00 pobudka i oczekiwanie na Wojtka, nagle sms Wojtek zaspał i wyjazd przełożony na 11. Po udanym starcie pojechaliśmy na Kępie po kolejnego członka naszej załogi – Robsona . Spod jego domu wyruszyliśmy w kierunku Chełma . Po drodze wstąpiliśmy do sklepu modelarskiego w Lublinie. Wojtek nie mógł się oprzeć biedronie (Quadcopter) więc zaryzykował i kupił tego szatana :D. Wszyscy zadowoleni z zakupów wracaliśmy do samochodu i zgłodnieliśmy więc postanowiliśmy coś przekąsił, wybór padł na SubWay który znajdował się w galerii handlowej. Po zjedzeniu ogromnej kanapki w kurczakiem chcieliśmy opuścił galerię i staraliśmy się znaleźł wyjście którego nigdzie nie było wiec musieliśmy wyjechał na piechotę przez garaż galerii
. Po udanych zakupach w Decatlonie zadzwoniliśmy do Maria, który jak się okazało był już nie daleko więc na niego poczekaliśmy na stacji benzynowej przy wylocie z Lublina. Z Stalowej Woli do Sawina dojechaliśmy w jedyne 8godzin :D. Było by może szybciej jak byśmy się nie zgubili w galerii handlowej. Gdy dojechaliśmy do Sawina ponownie spaliśmy na Ranczu u Józefa . Rozpakowaliśmy graty i poszliśmy na rybki ;). Pierwszego dnia nie było latania bo przyjechaliśmy na miejsce wieczorem. Na koniec przyjechała ekipa z Kielc – Maciek i Karol. Cały dzień zakończyliśmy grillem oraz takimi tam smakołykami
Piątek 04 Lipca
Dzień drugi rozpoczął by się pięknie gdy by nie ten miałczący paw oraz jego kumpel indyk, którzy darli japy o 6:00!. Gdy wszyscy się obudzili, zaczęli przychodził do naszej prywatnej publicznej toalety która była tylko w naszym pokoju. Po ogarnięciu się wyruszyliśmy do sklepu po jakieś jedzenie na śniadanie. Z wielką chęcią usmażył bym tego pawia bo by się już nie darł no ale chyba nie wolno :P. W drodze powrotnej ze sklepu spotkaliśmy kolejną ekipę szukającą naszego noclegu, była to Sylwia z Adrianem. Mario przez 7 godzin nie ruszył się spod wiaty i uzbrajał swoją elektro jote, która i tak nie poleciała ponieważ miała problemy z reglem . Do godziny 14 wszyscy siedzieli i nic nie robili rozmyślaliśmy tylko: rybki czy może polatał? i tak całe południe nam minęło i pojechaliśmy na obiad do Chełma Ja Wojtek Adrian i Sylwia. Po długich poszukiwaniach znaleźliśmy coś dla siebie i zjedliśmy porządny obiad w moim i wojtka przypadku był to filet z dorsza + żurek w przypadku Sylwi i i Adriana żurek + pierogi ruskie :D. Po udanym obiedzie wyruszyliśmy coś polatał a że to był już wieczór to o termikę słabo, ale ogólnie warunki spoko lekki wiaterek i ciepło . Przypomnieliśmy sobie jak się lata i byliśmy gotowi na sobotnie zawody. Późnym wieczorkiem na kolacje grill oraz zimne piwko ;).
Sobota 05 Lipca
Zawody !! Akusy naładowane śniadanie zjedzone, modele w samochodach, można jechać! Warunki do latania były dość kiepskie, bardzo mocno wiało, kominy poszarpane ogólnie jak ktoś latał uszatkiem tak jak ja to było ciężko. Zawody się rozpoczęły, Wojtek w pierwszym locie zaliczył kreta z 30 metrów całe szczęście obeszło się bez ofiar w ludziach i modelach :). Przygód za wiele nie było podczas latania, było bardzo ciężko wylatał maxa. Musiał się ktoś bardzo postarał albo mieł fuksa :P. Mi się udało wylatał tylko dwa maksy na 10 lotów, szału nie ma, dupy nie urywa, ale jak na takie warunki było git ;). Po za kończeniu lotów udaliśmy się na ranczo i staraliśmy się ustalił, aby był jeszcze jeden dzień lotów ale niestety to nie przeszło :). Punkty zostały podliczone, przyszedł czas na rozdanie pucharków ď. Mario pokazał klasę więc zajął pierwsze miejsce, drugie z seniorów zajął Grzegorz Kunicki, a trzecie mimo problemów z akusem i serwem zajął Wojtek. Wśród juniorów na pierwszym miejscu znalazłem się ja Kamil Koszyczek brakowało mi 11 punktów do Wojtka! Na drugim miejscu członek naszej ekipy Robson, a na trzecim nawet nie wiem ktoś z Chełma
. Po rozdaniu chłopaki udali się na łąkę obok żeby polatał kombatami. Udany dzień lotów jak zwykle, tradycyjnie zakończył się grillem, piwkiem i tym podobne
Niedziela 06 Lipca
Ciężki poranek po wczorajszym tym podobne Wszyscy wykąpani, najedzeni i obmyślają co dalej. Latał? Może pływał!? Może łowił? No nic, z tymi nurtującymi nas pytaniami pojechaliśmy na piknik modelarski organizowany nad Niwą. Na tym całym pikniku zagościliśmy może 20 min, i tak wystarczająco długo by się nasłuchał przepięknego dźwięku silnika katowanej uwięziówki :D. To był jakiś horror. Po oglądnięciu wystawy modeli przyszła odpowiedź na nasze wcześniejsze pytania – było to Jezioro Białe. Raz dwa zwinęliśmy się z pikniku i 4 ekipy Ja Wojtek i Robson, Sylwia z Adrianem, Mario oraz Karol z Małkiem wyruszyliśmy w podróż nad jezioro
Droga była dziwna wszędzie lasy i cały czas prosto zero zakrętów
Gdy dojechaliśmy, znaleźliśmy miejsce akurat na 4 samochody i prosto uderzyliśmy do wody. Żar z nieba + chłodna woda w jeziorze = Orzeźwienie. Było bardzo przyjemnie. Lecz trzeba było też jechał do domu a to już nie było tak świetne, no ale kiedyś trzeba wrócił
Zjedliśmy dobry obiad blisko jeziora i prosto pojechaliśmy do domu. Super atmosfera świetni ludzie aż szkoda było się rozstawał. Gdybym miał napisał wszystko co się tam działo to musiał bym dopisał dodatkowe 10 stron :D. Trzeba po prostu pojechał i sprawdził samemu jak tam jest fajnie.
pisał Kamil Koszyczek z Wojtkowej świty
wypociny poprawiał Areq