Piątek 29 Maja
Znowu połowa z naszej ekipy czyli Mario, Wojtek oraz ekipa z jego modelarni zameldowała się w Pińczowie już w czwartek wieczorem. W ten sposób od południa mogli sobie potrenować, połowić ryby i zaliczyć cały dzień do przedzawodowego chill out’u ;). Pod koniec dnia zaczęła zjeżdżać się reszta – Arek, ekipa z Kielc oraz Paweł i Ilona na dwóch kółkach. Arek zdążył jeszcze chwile polatać na lotnisku i zorientować się w jakim stanie są sprzęty po poprzednim sezonie :D. Na koniec dotarła także reprezentacja z Gorzyc 🙂
Wieczór typowy dla nas – zakupy, grill i napoje wyskokowe ;). Niektórym ten wieczór lekko zazębił się co prawda z następnym dniem, ale to akurat należy uznać za jego dobrą stronę :).
Sobota 30 Maja
Wstawanie…Ciężki temat. Zwłaszcza gdy przespało się 3-5 h i w głowie jeszcze słychać szumy 😀 a tu mówią, że za chwilę odjazd i latamy. Powoooli, spokojnie, bez hałasu daliśmy radę się jakoś ogarnąć.
Pogoda zapowiadała się całkiem nieźle i tak też było przez praktycznie cały dzień. Wiało w miarę równo z kierunku, który pozwalał na starty z dużego zbocza. Dopiero pod sam koniec kolejek lotów spadło trochę deszczu.
A jak nam poszło? Nawet nieźle, chociaż Wojtek raz musiał lądować na dole, przez co stracił sporo punktów. Mario wylatał wszystko co się dało, Paweł i Arek stracili po kilkadziesiąt punktów na lądowaniach. Na tym zboczu lądowanie jest dość specyficzne, ale obyło się praktycznie bez strat – naderwanych stateczników nie liczę ;).
Po wylataniu wszystkich kolejek na zabawę pozostało niewiele czasu ze względu na deszcz, który przegonił nas na obiad 🙂
Dalsza część dnia upłynęła nam na uprawianiu typowego pińczowskiego opierdaylingu – lody, siedzenie w parku przy fontannie, wylegiwanie się na słońcu, chwila grania w piłkę itp 🙂
Wieczór to oczywiście grill i tym razem oglądanie filmu w szkolnej swietlicy 🙂 – poprzednia noc dała się we znaki i w okolicach północy praktycznie wszyscy już spali.
Niedziela 31 Maja
Niedzielny poranek do wstawania okazał się dużo lepszy niż sobotni. Na zewnątrz słońce, ale wiatru mało i kierunek też inny – jedziemy na tzw. Czoło! Górka trochę mniejsza, ale na szczycie sporo miejsca do lądowania. Zbocze dużo bardziej pofałdowane więc i opcji do kombinowania w locie też więcej. Mimo tego wszystkiego, czasowe braki w dostawie wiatru rozstrzygnęły o ostatecznym wyniku zawodów. Mario znów wylatał komplet i tym samym wygrał. Drugi był Kamil Koszyczek trenowany przez Wojtka. Paweł zajął trzecie miejsce, a Arek był szósty. Wojtek zakończył zawody na 7 miejscu.
Jak zwykle ktoś od nas jest na podium i jak zwykle weekend w tym małym miasteczku jest bardzo mile spędzonym czasem. Następny nasz wypad za około miesiąc – będziemy w Sawinie koło Chełma.
pisał Arek