Piątek 18 Maja
W tym roku z racji lekkiego poprzestawiania się władzom ośrodka w Pińczowie pan Stefan zaprosił wszystkich do siebie na zawody :). Z naszej ekipy byli wszyscy plus Ilonek na dokładke 🙂 Areq pozadupcał (po krakosku :P) kapke szybciej w kieleckie, jakąś godzinkę później dojechała ekipa z naszych rdzennych stron:). Następnie wybraliśmy się wszyscy na zwiedzanie kieleckich galerii celem zrobienia zaopatrzenia ;). Później przyszedł czas na 'wymianę doświadczeń’ wspólnie z innymi samolociarzami ;). Lekko odprężeni poszliśmy w kimono, elegancko zapewnione przez organizatora 🙂
Sobota 19 Maja
Po całym tygodniu lipnej pogody i niezłym piątku w sobotę poranek zapowiadał typowo majową pogodę – porządne słonko, lekki wiaterek, właściwie zero chmur :). Warunki do latania nieidealne, ale zdatne :). Ponieważ zbocze, na którym lataliśmy w ostatnich zawodach było totalnie zarośnięte, tym razem konkurencja miała rozegrał się nad czymś na kształt kamieniołomu :). Samo zbocze przy wietrze na kierunek pracowało bardzo ładnie, ale tego dnia to tak nie zawsze :P. Wiatr raczej słaby skłaniał do szukania jakiejś termiki. Od nas najlepiej radził sobie Xpr oraz Mar!o, Areq i Yoseph nie trafili w warunki w conajmniej jednej kolejce co zaowocowało lotami po 1-2 minuty (max 5 minut). Dodatkowo Areq latający rzutką miał przygodę w postaci nagłego podmuchu i lądowania na skałach w dośł słabo dostępnym miejscu. Po dłuższej chwili jednak udało się odzyskał model ciągle zdolny do latania :). Poza tym częśł zawodników również lądowała na dole lub drzewach ;).
Około godziny 15:00 wszyscy wylatali co swoje, Xpr, Mar!o oraz Areq polatali sobie jeszcze trochę po zawodach. Po południu poczęstowano nas porządnym domowym obiadkiem…i poszliśmy po piwo :). Wieczorem był grill, przypałowe fotki, inne napoje 😀 itd z graniem w piłkę po ciemku włącznie ;). Tym razem trochę bardziej zmęczeni w kimono poszliśmy już dnia następnego 🙂
Niedziela 20 Maja
W całkiem niezłym stanie podnieśliśmy się ostatniego dnia zawodów i zobaczyliśmy właściwie wersję rozwojową wczorajszej pogody – równie ciepło, parę chmurek i lekko silniejszy wiatr, ale nie do końca wiejący z kierunku nas interesującego ;). Po wdrapaniu na górkę czekało nas wylatanie kolejnych 5 kolejek. Xpr oraz Mar!o będący w czołówce po 1 dniu mieli jeden cel – wylatał wszystko lub stracił możliwie mało. Yoseph i Areq z kolei chcieli odrobił możliwie dużo strat z poprzedniego dnia. Pierwsza dwójka dała radę i w efekcie wygrał Xpr, zaś Mar!o był trzeci. Reszta naszej ekipy skończyła grubo poniżej oczekiwań – Yoseph 11. a Areq 12. Ciekawy incydent miał miejsce w 4 locie Areq’a – jego rzutek zderzył się z Kamilka uszatkiem, w wyniku czego statecznik pionowy rzutki został praktycznie w całości wbity w skrzydło drugiego modelu. Areq zdołał co prawda dolecieł w rejon koła lądowań, ale wybitnie niesterowny model pozwolił tylko na wylądowanie w miarę bezpiecznie z niepełnym czasem. Kamilek zaś dokończył swój lot i wylądował z dodatkowym elementem w kole. Dzieki decyzji sędziów Areq mógł po naprawie powtórzył lot, który okazał się zdecydowanie lepszy od poprzedniego. Niestety w ostatnim locie wszystkie szanse na odrobienie strat poszły się…opalał :P. Próba żebrania przy krawędzi zbocza zakończyła się delikatnym muśnięciem gałęzi drzewa i przedterminowym lądowaniem :/.
Warto również wspomnieć o akcji, której pomysłodawcą, wykonawcą, przewodniczącym komisji i co tam jeszcze chcecie był Yoseph. Otóż postanowiliśmy podziękował panu Stefanowi za te i X jak nie XX zawodów wstecz, które dla nas zorganizował, dzięki którym takie wyjazdy zawsze były dobrze spędzonym weekendem z odrobiną rywalizacji, pozwalały poznał innych fanów tego sportu i się wspólnie nawalić :D. Odkąd jeździmy na zawody w Górach Świętokrzyskich nigdy nie było opłat za tzw. 'wpisowe’, co nam studentom także obniża koszty. W podziękowania za powyższe wręczyliśmy panu Stefanowi jedyny i niepowtarzalny grawerton, wykonany przez Yoseph’a, który wyraźnie ucieszył organizatora – i o to chodziło !
Po wszystkich ceremoniach, spakowaniu maneli pojechaliśmy jeszcze na obiad, po czym team znów rozdzielił się na dwie dywizje i pojechał w swoje strony :). Następnych zawodów póki co w planie nie mamy, liczymy na zaproszenia 🙂