Temat jednodniowy więc bez baletów, ale też bez pakowania mandżura na cały weekend, a mimo to zawsze bardzo miło jedzie się do Grześka i spółki (Aeroklubu Lubelskiego i ichniejszej Sekcji Modelarskiej). Kiedyś stałym punktem sezonu były tam zawody miniówek, teraz z kolei ciekawie rozwija się temat klasy jednego modelu – piankowego motoszybowca Vento. Relatywnie niedrogi model, z całkiem dobrymi ficzerami lotności 😀 + ultra-prosty regulamin zawodów (raczej do czasu, o czym za chwilę) i mamy gotowy przepis na świetnie zagospodarowaną niedzielę :).
Ponieważ wcześniej na naszych prestiżowych łamach nie było za wiele pisane o tego typu zawodach (a odbyły się już 4 edycje), kilka słów o tym ultra-easy regulaminie 🙂 .
Zatem, aby wystartować w zawodach Vento musisz:
- Mieć dowolną liczbę lat na karku
- Mieć Vento – czyli oryginalny płatowiec firmy RMS
- Mieć w środku graty dowolnego producenta, w dowolnej ilości itd
- Umieć to wszystko zebrać do kupy i wystartować razem z pozostałymi w przeciągu 1 minuty
- Wylatać jak najwięcej sekund, minut, godzin…jak spadniesz ostatni to wygrasz, aleeeee…
- …musisz wylądować w prostokącie coś około ćwierć boiska do piłki nożnej (chyba 25×25 m)
A jak to wyglądało w naszej praktyce? Vento od zeszłego roku miał Arek i Wojtek, a pod kątem tych zawodów dał się namówić jeszcze Mario 🙂 . Oprócz tego model w noc przed zawodami kończył jeszcze Rafał 😀 . Same zawody były w atmosferze piknikowej, na świeżo skoszonej trawce niczym murawa Stadionu Narodowego 🙂 . Do tego świeciło eleganckie słoneczko, odczuwalnie wiało… polska złota jesień 🙂 . Po ogólnym starcie, który wyglądał tak:
zaczęło się szukanie słabej tego dnia termiki, przy jednoczesnym oszczędzaniu zasobów prądu rzecz jasna 🙂 . Pełnego pola manewru było właściwie 3 strony Świata i czwartej tak z 200 m w głąb lotniska więc taktyk było praktycznie tyle, ilu pilotów. Pierwszy zawodnik wylądował po około 30 minutach, potem był crash Maksia z powodu niedokręconego bagnetu skrzydeł 🙂 . Kolejni spadali gdzieś do 60 minuty, a potem latał już tylko Wojtek i Mario…
… po kolejnych 30 minutach obaj nadal w powietrzu…
… po kolejnych 30 sytuacja bez zmian, reszta z nudów już rozpala ognisko na kiełbaski…dodatkowo ożywa dyskusja nad doprecyzowaniem regulaminu jeśli zawody miałyby być rozegrane latem przyszłego roku. Największe poparcie ma opcja: 50g wody ognistej co 10 minut dla każdego pilota latającego powyżej 1 godziny…
… wreszcie 127 minuta – Wojtek ląduje, Mario wygrywa 🙂
Ogółem natomiast wystartowało 9 zawodników, wygrał Mario z czasem 128 minut, Wojtek – 127 minut, a trzeci był Arek – 52 minuty. Tutaj mała dygresja – lepszy czas miał Janusz Żak – 60 minut, ale wylatanie baterii naprawdę do końca nie pozwoliło na sterowanie modelem tuż przed lądowaniem i w efekcie lot nie został zaliczony. Druga ciekawostka – czas Arka to najlepszy wynik wśród osób, które używały pojedynczego pakietu – wszyscy powyżej doważali modele prądem 😀 .
Te zawody mają jeszcze jeden fajny aspekt – oprócz dyplomów były też nagrody rzeczowe :). Ufundowali je RIKU MODELSPORT z Warszawy i sklep modelarski Majsterklepka z Lublina.
Po części oficjalnej było ognisko, kiełbaski i pogadanki :). Mamy nadzieję, że idea zawodów spodoba się kolejnym modelarzom i na wiosnę liczba startujących będzie już dwucyfrowa – w końcu wg. dystrybutora ten model sprzedał się już w ilości ponad 400 szt! Liczymy na godny challenge w przyszłym roku 🙂
pisał Arek